sobota, 2 września 2017

Piramidy Guimar

Wschód wyspy raczej nie jest odwiedzany, ale jeżeli ktoś wraca np. z Santa Cruz na południe to warto się zatrzymać w Guimar i zobaczyć piramidy.
Nie zajmie to dużo czasu a zawsze jakaś fajna atrakcja. Nie spodziewajcie się piramid jak w Egipcie, przypominają raczej te z Meksyku, Peru. Podobno do czasu odkrycia ich przez Thora wszyscy myśleli, że to zwykłe kupki kamieni ułożone przez rolników. Jeżeli jest ktoś w stanie mi wytłumaczyć jak to możliwe to chętnie posłucham ;)
Wykupiliśmy podstawowy bilet, bez żadnych wystaw. Ze zniżką studencką wyszło 7,65e za osobę.
Poznaliśmy historię odkrycia, które zawdzięczne jest Thorowi Heyerdahlowi (nie jestem pewna czy mogę to tak odmienić). Niektórzy zapewne kojarzą go z filmem "Wyprawa Kon-Tiki".
Znajduje się tam muzeum, opisy piramid z całego świata, wystawa poświęcona odkrywcy, filmik ukazujący historię tego miejsca(który polecam). Wystawa roślin i oczywiście same piramidy xD



wtorek, 22 sierpnia 2017

Moja Teneryfa- Wulkan Teide

Na wulkan najłatwiej dostać się autem. Można się nim dostać pod sam wyciąg albo szlak,  na jedno wychodzi. Chcieliśmy podchodzić i schodzić, ale niestety zostaliśmy ograniczeni przez autobusy.
Na wyspę pod wulkan jeżdżą 2 .
Jeden z Costa Adeje, Los Cristianos, kosztuje chyba 8 euro, ale nie dziwota, bo jedzie długo
Drugi z Puerto de la Cruze, tu już jest bliżej, autobus o 2 euro tańszy. 
Niestety oba jeżdżą tylko koło 9 pod wulkan, i koło 16 spod. 
My wyruszyliśmy z Costa Adeje a wróciliśmy do Puerto de la Cruz, jeśli ktoś myśli o zmianie miejsca zamieszkania to polecam taki obrót sprawy. Fajny skrót.
Wracając do wulkanu. Wjechaliśmy kolejką, zapłąciliśmy w tą i z powrotem 27 euro. Długo nie czekaliśmy, gdzieś koło 15 minut, ale nie wiem czy to normalne, czy po prostu było mało ludzi ze względu na słabą widoczność. W kolejeczce robili fajne zdjęcia, które później można było odebrać za 5 euro.
Polecam chociaż wjechać kolejką, fajnie buja, przy dobrym miejscu w wagoniku, można zobaczyć ciekawe widoki. Podróż trwa około 5 minut. 
Na górze, jak to na takiej wysokości wieje jak w kieleckim. Wiadomo jakaś ciepła bluza i heja. Gorzej w zimnych miesiącach, podobno mozna zobaczyć tak śnieg. W sierpniu jak byłam, było wręcz gorąco, lecz czasami wiał bardzo zimny wiatr, więc coś ciepłego warto wziąć. I czapkę, słońce daje tam bardzo mocno, aż głowa boli.

środa, 16 sierpnia 2017

Moja Teneryfa-Wąwóz Masca

Drugiego dnia mieliśmy wybrać się na wulkan del Teide, niestety ... patrzyliśmy jak nam odjeżdża jedyny autobus.
Najgorsze w tym wszystkim było to, że mój cały plan się posypał. Niestety należę do osób, które mają rozplanowane wycieczki i szybko się denerwuję jak coś idzie nie po mojej myśli. Długo nie myśląc wymieniliśmy kolejność i tak 3 dnia wybraliśmy się do wąwozu Masca. 

Bez auta nie jest łatwo się tam dostać. Z Costa Adeje jechaliśmy do Los Gigantes, potem 40 min czekania→Santiago del Teide a stamtąd jechał już tylko jeden autobus i to co 2 godziny. Co prawda można wynająć taksówkę (nie orientuję się w cenach) albo podjechać autem, ale polecałabym jednak autobus z tego względu, że zamiast z powrotem wracać tym samym szlakiem, możemy popłynąć statkiem do Los Gigantes. 
Masca jest to miejscowość położona w górach, dojazd jest hardcorowy. Serpentyny, stromizna, brak możliwości wyminięcia się dwóch aut, no coś niesamowitego. Przyznaję trochę się bałam;p 
Sama miejscowość jest urocza i spokojna. Wejście na szlak nie jest oznaczone, szliśmy trochę na pałę, w dół w stronę muzeum. Po drodze widnieje ostrzeżenie, które oznacza początek wędrówki. 
Wąwóz Masca jest moim zdaniem najlepszą atrakcją(oczywiście zaraz po del Teide) na Teneryfie. 


Widok jest zdumiewający, szlak atrakcyjny, niestety źle oznakowany, ale dzięki temu było ciekawie. Nie polecam pakować się tam z dziećmi. 
Na końcu wąwozu jest tylko plaża pośród skał. Stamtąd można albo wracać tym samym szlakiem, albo zapłacić za rejs do Los Gigantes- wychodzi 10 e za osobę. Statki kursują co pół godziny, do 17,30 chyba. Nie mieliśmy rezerwacji. Mam wrażenie, że z tymi rezerwacjami wszędzie to pic na wodę, więc jak wam się nie uda, to nie ma co się przejmować.  



                                                      












 

Moja Teneryfa- Barranco del Infierno/ Siam Park

Na Teneryfie spędziłam tydzień, chociaż można powiedzieć, że 5 dni, bo jak przylecieliśmy była 18 a powrót mieliśmy o 6 rano. 
Przez pierwsze 3 dni spaliśmy w Costa Adeje, przepiękna mieścinka, typowo turystyczna, lecz wydaje mi się, że miała więcej klasy niż np Los Cristianos. 
Plaże raczej szare, choć gdzieś tam pojawia się jakaś biała. Niestety nie widziałam ich wszystkich, bo nie starczyło mi czasu.
Wracając do noclegu: Wynajęliśmy pokój za 17euro z przepięknym widokiem na ocean, łazienką i basenem. Do tego śniadanie, typowo rogalik, chleb, jakieś dżemiki, jogurt grecki, sok i kawa

Widoczek z tarasu na Costa Adeje

Jeżeli nastawiacie się na wycieczki autobusowe to Costa Adeje jest idealną mieściną. 
Pierwszego dnia wyruszyliśmy do Barranco del Infierno (piekielny wąwóz)
Cel wyprawy







                    
                                Widok na Adeje
Cudowna trasa, przepiękne widoki.
Na szlak wchodzi się z miejscowości Adeje, gdzie bez problemu można się dostać z Costa Adeje Wejście na szlak płatny, za osobę wychodzi 8 euro i dostaje się kask, co jest dodatkową atrakcją tej wycieczki. Szlak jest łatwy i przyjemny, 3 godzinki. W przewodnikach piszą, żeby rezerwację robić, ale na dobrą sprawę nie jest to konieczne. 
W ten sam dzień starczyło nam jeszcze czasu na odwiedzenie słynnego Siam Parku.
Wstęp 35 euro za osobę, dodatkowo trzeba płacić za szafkę 10 euro, z czego 5 jest zwracane po oddaniu kluczyka. Ogólnie fajna atrakcja dla ludzi, którzy lubią zjeżdżalnie i tym podobne. Na pewno wiele radości dla dzieci. Mi osobiście najbardziej podobała się ogromna fala w basenie i okrzyk ludzi, którzy stali i czekali na nią jakby oddawali cześć jakiemuś bożkowi. Zarąbista sprawa xD Siam Park znajduje się w Costa Adeje, można powiedzieć, że naprzeciwko dworca autobusowego, ale jeżeli ktoś ma daleko to po mieście kursują darmowe autobusy, które wożą ludzi pod same drzwi. 

Teneryfa- mały przewodnik

Teneryfa- jedna z wysp kanaryjskich. Dla niektórych wyobrażenie rajskiej wyspy z pięknymi, białymi plażami, gorącym słońcem i ciepłą wodą...Nic bardziej mylnego ! ;P
Wybierając miejsce na podróż z chłopakiem zobaczyliśmy dosyć tanią ofertę lotów na Teneryfę. Byłam wniebowzięta, już sobie wyobrażałam białe  piaski, ciepły ocean, opaleniznę na moim ciele. Rezerwujemy. Kupuję przewodnik i czytam... wyspa wulkaniczna ;p

                                              Żegnajcie białe plaże- witaj czarny piasku xD
Czytam dalej, na południu wieczne lato, po 30 stopni- na północy mniej słońca, średnia 25 stopni. Myślę sobie cholera jasna, nie dość, że w Polsce zimno to tam wcale nie lepiej, potem jednak zdaję sobie sprawę, że nie jestem typem człowieka leżącego całe dnie na plaży, więc w czym widzę problem. Chyba chodziło o to, że myśląc Kanary widziałam Karaiby. No cóż..

DOJAZD
-Na Kanary najlepiej wybrać się z Berlina, można wyłapać tam bez porównania tańsze oferty niż w Polsce, lot trwa ponad 5 godzin i trzeba uwzględnić zmianę strefy czasowej
-Dobre oferty można zawsze znaleźć na skyskanner albo fly4free
-Lecieliśmy ryanairem, który ląduje na południowym lotnisku( wyszło nam ok 400 zł w jedną stronę)
-Do Berlina dostaliśmy się ze Szczecina PKSem(był to mały busik z niesamowicie sympatyczną Panią, która była naszym kierowcą) kosztowało nas to tylko 20 zł, jednakże była to kwestia tego, że kupiliśmy bilety dzień przed wylotem. Normalnie bilety kosztują 50zł.
-Z innych miast można się dostać do Berlina Polskim busem
Zarówno PKS jak i Polski Bus dojeżdżają na lotnisko. W naszym wypadku było to lotnisko Berlin-Schonefeld

NA MIEJSCU-TITSA
Nie wynajmowaliśmy auta, wszędzie jeździliśmy autobusami (titsa). Połączenia nie zawsze były satysfakcjonujące, traciliśmy dosyć sporo czasu czekając na autobusy. Nie była to kwestia spóźnień a słabych połączeń.
Bilety można było kupować u kierowcy, ale nie większym nominałem niż 10 euro. Zważywszy na to, że mieliśmy w planach częste podróże, wykupiliśmy bono karty ( można nabyć za 15 lub 25 e), dzięki czemu mieliśmy zniżkę 30 %- taką kartę wkładało się do czytnika po podaniu kierowcy miejsca naszej wysiadki. Fajne jest to, że na taką kartę można podpiąć kilku ludzi. Tak więc jak była nas dwójka, mówiliśmy gdzie jedziemy i po prostu dwa razy kasowaliśmy taką kartę.
Na tydzień wyprawy, wykupiliśmy trzy takie karty za 15 euro, jeżeli masz np 1 euro a bilet kosztuje 2, to po prostu dopłacasz.
Minusem moim zdaniem w tych autobusach jest klimatyzacja. I nie chodzi o to, że jej nie ma, bo jest i chłodzi aż za bardzo. Człowiek po prostu marznie.
Ważna kwestia: KAŻDY PRZYSTANEK JEST NA ŻĄDANIE. Żeby zatrzymać autobus trzeba machać, żeby wysiąść nacisnąć przycisk stopu.